I have a dream - real dream
10.10.2018
Martin Luter King miał marzenie i to marzenie zmieniło Amerykę. Co się stało?
"I have a dream" dało początek do wyznaczenia celów i w efekcie do zmian!
Codziennością dla nas jest praca z celami. Trudno sobie wyobrazić firmę, w której nie ma stawianych celów, nie ma planów działań i kolejnych małych kroków, które mają do celu doprowadzić. Cel krótko i długoterminowy, cel kariery i rozwoju, mój cel, cel mojego zespołu, mojej firmy itd.
Przesiąknięci korpo-nomenklaturą, prywatnie również stawiamy sobie cele. Planujemy i staramy się realizować plany z tym, że prywatnie jest trudniej. Nie ma weryfikującego szefa, który może nie przydzielić premii lub zwyczajnie zaprosić „na dywanik”.
Wszyscy zapewne się zgodzimy co do tego, że cele stawiane być muszą chyba, że jesteśmy jednostką nieambitną, w powszechnym rozumieniu nieogarniętą Tę ostatnią grupę, dla własnego dobra i waszych nerwów, zostawiam w spokoju
A co z marzeniami? Mamy marzenia?
Oooo, są! O czym one mówią, gdy się kogoś spytamy?
- No wiesz. Chciałbym/abym wreszcie pojechać na długie wakacje i odpocząć, jeszcze lepiej żebym już nie miał/a hipoteki „nad głową”, więc przydałyby się wyższe zarobki, lepsza praca itp.
Marzenia mamy bardzo różne, ale większość z nich pewnie ma punkt styczny, czyli pieniądze. Statystyki nawet pokazują, że Polacy mają raczej przyziemne marzenia.
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/marzenia-polakow-o-czym-marzymy-najczesciej/lbqv4n
PARADOKS! ...taki romantyczny naród…
Mówi się, że solą życia jest miłość, a kto o niej marzy?
Kto marzy o szczęściu?
Założę się, że wszyscy Kłopot w tym, że to jest na tyle oczywiste lub dla niektórych wstydliwe, że nie mówią o tym głośno. Z tego powodu prawie nikt nie dzieli się takimi marzeniami. Nie mówimy innym i przed sobą często udajemy, że ta sfera aż tak ważna nie jest, bo przecież... szczęście kredytu nam spłaci
Uwaga - takie jednokierunkowe myślenie, to błąd!
Zauważmy, że jeśli nie mamy poukładanych spraw związanych z życiem prywatnym, nie cieszymy się szczęściem, które zwykle znajdujemy poza pracą, to i życie zawodowe nie da nam pełnej satysfakcji. Oczywiście można się oszukiwać i mówić, że jest inaczej, uciekać w pracę i twierdzić, że tak nas absorbuje, a jednocześnie cieszy, że niczego nam więcej nie potrzeba, ale ja w to nie wierzę. Zbyt długo i zbyt dużo widziałam oraz przeżyłam, by przyklasnąć temu. Sama próbowałam się kiedyś oszukiwać w ten sposób i nawet mi to wychodziło dosyć długo, aż wreszcie poczułam wyczerpanie
Znam także innych ludzi, wmawiających sobie i otoczeniu, że fajna praca im wystarczy. Wystarczy, dopóki starczy im sił na „czarowanie siebie”. To będzie ta granica, czyli dla każdego gdzieś indziej.
Niektórzy się reflektują gdy ich znajomi mają już dorosłe wnuki, a oni nie mają z kim spędzić Bożego Narodzenia.
Bywa i tak…
Ale… można nie iść tą drogą i oszczędzić sobie sprzeczności. Dlaczego nie zrobić użytku ze swoich marzeń i przekuć ich na cele??
Jak się tworzy cele wie już prawie dziecko w przedszkolu, bo takie mamy czasy
Jakże byłoby miło, wprowadzać w życie swoje marzenia, a nie narzucone przez kogoś cele
Warto zgłębić nasze marzenia i zastanowić się co leży u ich podnóża. Poza tym dobrze się zastanowić, co i jak można zrobić, by je zrealizować.
Myślę, że zbyt wiele osób niesłusznie traktuje marzenia, w kategorii infantylnej, czegoś o czym się myśli/śni, ale nie realizuje. Bo przecież, to nierealne!
Tylko dlaczego i na jakiej podstawie tak myślimy?
Póki chodzimy po tym świecie i mamy głowę, która nam świetnie służy, możemy wiele rzeczy zrobić, by osiągnąć to co "nam w duszy gra". Owszem, potrzeba do tego odwagi, kreatywności, dobrego planu i rozsądku, by się zbytnio „nie poturbować”, a przede wszystkim potrzeba WIARY we własne możliwości!
Poszukiwanie wymówek w stylu: nie da się, jest to zbyt trudne, komuś się nie udało to i mnie też nie wyjdzie, są najlepszym rozwiązaniem dla człowieka, lubiącego niemoc. Można się nad sobą cudownie poużalać i również oczekiwać tego od otoczenia, bo przecież my naprawdę chcemy, ale świat jest przeciwko i nie pozwala. Słowem - nie wyjdzie i już! Nigdy! W ten sposób wracamy pod „ciepłą pierzynkę” marzeń i słodkich wymówek
Spójrzmy na kilka nazwisk i zastanówmy się raz jeszcze nad naszymi wymówkami. Gwarantuję, że zaczniemy się czerwienić ze wstydu gdy spojrzymy przez soczewki tych osób, na nasze „excuse”. Co powiecie na takie grono: Piotr Pawłowski, Janina Ochojska, Anna Dymna, Ewa Błaszczyk, Martyna Wojciechowska, Marek Kamiński, ksiądz Jan Kaczkowski i można dodać wiele innych osób, które zrobiły wiele dla innych, ale i dzięki temu, również dla SIEBIE.
Co można zrobić?
Ja mam następującą receptę, która już wielokrotnie mi się sprawdziła Możesz skorzystać
Sprowadzam moje marzenie na ziemię, czyli określam o co konkretnie mi chodzi i buduję z tego cel.
Zupełnie jak w pracy, określam go w czasie, robię plan działania i DO DZIEŁA! Wprowadzam w życie mój „action plan”, działam i dochodzę do celu, czyli MAM to co sobie wymarzyłam
Co dalej? Kolejne marzenie przerabiam itd... To wersja prawdziwa i na potrzeby tego wpisu nieco uproszczona.
Jeśli marzenie jest z kategorii „lot na księżyc”, to faktycznie może być nierealne, ale jak wiemy cel dobrze określony, realny być musi, więc wybieramy takie marzenie „real” i reszta idzie "jak z płatka"
Możemy wiele, bardzo osiągnąć, a jedyne co musimy, to wiedzieć JAK to zrobić, Z KIM i GDZIE.
Gdy tego nie wiemy, zawsze możemy się dowiedzieć. Oznacza to, że to czego nam naprawdę potrzeba nazywa się CHĘCIĄ DO DZIAŁANIA!
Jeśli chcesz się przekonać, że tak można, daj znać! Popracujemy razem nad Twoim marzeniem i zobaczysz! Zrealizujesz je
Pozdrawiam,
Ania
Dodaj komentarz