Pułapki w drodze do celu
28.07.2019
Chciałbym coś zmienić. Czuję, że już dłużej nie wytrzymam w tej pracy. To jest czas na zmianę! Koniecznie muszę się do tego zabrać.
Tak, zabiorę się za kilka dni, albo po urlopie najlepiej. Przecież nie będę teraz się narażać na brak odpoczynku, bo jak się ktoś w firmie dowie o moich planach, to z urlopu nic nie będzie, a i ja mogę stracić pracę szybciej niż bym chciał.
I tak dalej…
Jak Ci to brzmi?
Znajomo? A czy te rozmyślania brzmią jak chęć do rzeczywistego działania??
Może się komuś narażę, ale to nic. Moją rolą jest pokazywanie naszych własnych pułapek. Nie mam aspiracji co do tego, by wszyscy zgadzali się z moim punktem widzenia, a zależy mi na ujawnianiu przeszkód, które sami sobie stawiamy.
Człowiek jest niezwykle kreatywny zwłaszcza wtedy gdy chce sobie coś wytłumaczyć. Potrafi świetnie racjonalizować najbardziej absurdalne rzeczy. Ta umiejętność tworzenia na zawołanie jest szczególnie chętnie wykorzystywana przez niektóre osoby do tłumaczenia przed samym sobą, nic nie robienia w kierunku zmiany.
Znam wiele osób, które napotykają same przeszkody w drodze do celu. Precyzyjniej ujmując myśl, te przeszkody pojawiają się w głowie, bo działania nie podejmują. Asekuracyjnie wolą być bierni. Deklaratywnie są pełni zapału do tego, by wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić tak jak chcą.
No, ale jak mogą to zrobić skoro wciąż nie sprzyja im otoczenie, zdrowie, fundusze, pora roku, rodzina? Przecież z takimi przeszkodami nie da się niczego zacząć! Więcej nawet. Trudno realnie brać pod uwagę jakikolwiek krok. Lepiej poczekać. Po Nowym Roku będzie lepszy czas. Jak większa premia wpłynie na konto, no to wtedy można się zabierać do roboty. Ach, wakacje! Po powrocie z urlopu, to już napewno. Po powrocie się okazuje, że w pracy powstały nowe projekty, które mogą być lepiej płatne. No i w domu… pralka się popsuła. Trzeba kupić nową. To nie jest czas na zmiany w życiu! Wszystko „sypie” się na głowę. Praca i dom. Nie, nie - trzeba poczekać na lepszy czas.
To może na wiosnę! Taka piękna pora roku. Przyroda budzi się do życia i ja wtedy poczuję większą motywację do tego, by coś zrobić w końcu z tą pracą. Teraz napewno nie.
Jest taki wiersz Jana Brzechwy „Żuraw i czapla”. Pewnie znasz z dzieciństwa. Oboje na zmianę chodzili do siebie i gdy jedno z nich było zdecydowane na ślub, to drugie nie chciało. Tak było bez końca.
W pow. opisanej przeze mnie sytuacji, to jest również ucieczka bez końca.
Ucieczka od tego co ważne - od sprawczości!
Tworzenie wymówek, szukanie na zewnątrz przeciwności nie sprzyja nawet dobremu nastrojowi, a co dopiero działaniu jakiemukolwiek.
W taki sposób można przeżyć całe życie. Narzekając na swoją pracę, sytuację i nic z tym nie robiąc. Reagując jedynie na to co przyniesie los, czyli inni ludzie.
Postawa „nic ode mnie nie zależy” jest bierna i defensywna. Bardzo ograniczająca świadomość i poczucie własnej wartości w dłuższej perspektywie. Można śmiało powiedzieć, że to postawa prowadząca do autodestrukcji.
Spójrzmy ile czasu zajmuje myślenie o tym, czego nie da się zrobić i dlaczego. Najpierw trzeba określić co jest do zrobienia, a potem znowu należy dobrze uzasadnić czemu tego nie robić. Usprawiedliwienie musi być przekonywujące, by patrząc w lustro być spokojnym o swoje dążenia i dobrze zamiary wobec własnej przyszłości.
Ileż energii potrzeba na te tworzenie pomysłów i jednocześnie antidotum na działanie.
Na koniec pytanie.
Co jest bardziej użyteczne? Podjęcie działania w kierunku zaplanowanej zmiany, czy tkwienie w tym samym miejscu w obawie o porażkę?
Jak zawsze i niezmiennie, decyzja należy do każdego z nas. Z wymówkami, czy bez nich podejmujemy ją.
Brak zmiany to także decyzja tylko, czy taka akurat doprowadzi kogokolwiek do oczekiwanej, lepszej przyszłości?
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ania